Szybka wiosenna ozdoba na drzwi.


    Wiosna, święta, chwila na zabawę z dzieckiem. Każdy powrót jest dobry a efekt poza wizualnym to dość skuteczne odstresowanie się. Chwila uwagi która potrzebna jest choćby do stworzenia pomponów pozwala zapomnieć o reszcie świata. 

 Zabawa idealna żeby zaangażować dzieciaki w rożnym wieku. Jeżeli nie powinny  jeszcze samodzielnie używać nożyczek to na pewno bezpiecznie mogą nawijać wełnę lub przyklejać piórka. Satysfakcja z wykonywanej pracy bezcenna.

Potrzebujesz:


•2 motki wełny kawałek kartonu 

•klej na gorąco i pistolet do kleju

•kilkanaście piórek  

 •zielone gałązki (idealny będzie bukszpan ale nie jest konieczny)

  Z kartonu wycinasz podstawę      
w kształcie koła, jaja czy wianka. Pompony (w następnym poście podpowiem jak je wykonać) przyklejasz na karton klejem na gorąco. Możesz wykonać regularną kompozycję ale równie dobrze będzie wyglądał spontaniczny układ.          

   Zielone gałązki przycinasz sekatorem i uzupełnisz nimi luki powstałe między pomponami. W pozostałe miejsca wklejasz piórka. 


     Około 10 cm od brzegu kompozycji wykonujesz dziurę średnicy 0,5 cm. Przewlekasz  przez nią wełnę za która powiesisz dekorację.

     Pamiętaj, że pompony w które włożono sporo pracy możesz wykorzystać ponownie. Warto je więc przechować kiedy dekoracja już się znudzi. Taki mały up cycling. 

 Dobrej zabawy!

Lubisz kwiaty w kuchni?

Tak, wiem. Na nie zawsze brakuje tam miejsca. Blaty zastawione sprzętami, parapet za mały. A taka świeża bazylia?Przyda się podczas przygotowywania posiłku.

Na wszystko znajdzie się miejsce. Pod samym sufitem. Nad blatem, obok okna, w kąciku koło drzwi a może nawet nad stołem niech zakrólują kwietniki! Kojarzą się babciowo i staromodnie. Ale wracają do łask bo znów chemy mieć jak najwięcej przestrzeni a mamy jej zawsze za mało… I stają się na nowo porzadaną formą dekoracyjną. Niewiele ciekawych kwitników można jednak kupić. Skręć je więc sam.

Na zioła, tulipany i sałatę przynioną z zakupów- ona też lubi dostęp do wody i wcale nie przepada za lodówką.

Zaminoculcas to kwiat który zniesie prawie wszystko. Nawet temperaturę która może wystąpić w kuchni pod samym sufitem. Cień i susza mu nie straszne. Ale dwie osłonki zostaw sobie koniecznie na bieżące sprawy.

  • Potrzebne materiały znajdziesz w każdym markecie budowlanym. Możesz użyć rzeczy z odzysku (starych osłonek, łańcucha z huśtawki czy tp.). Kilka metrów łańcucha, 8 wkrętów i 8 nakładek. Do tego 4 metalowe osłonki na doniczki.
  • Aby łatwo było zdjęć pojedyńczą doniczkę (np. wykorzystując bazylię do spaghetti) każda z nich zawisła na osobnym łańcuchu. Długość każdego łańcucha jest inna. Kiedy obmierzysz jaką chcesz uzyskać długoś 1 uchwytu przy następnej doniczce dodaj 2x wysokość doniczki + kilka cm. Osłonki nie będą wtedy na siebie nachodziły a kwietnik nie stanie się zbyt długi. To mogło by przeszkadzać w funkcjonowaniu.
  • Każdą osłonkę należy przewiercić z boku.
  • Łańcuchy nałożyć od zewnętrzenej strony, wkręcić śrubki i zabepieczyć nakrętkami od strony wenętrznej.
  • Osłonki załóż na wkręt z haczykim zaczynając od najdłuższego łańcucha. Długość łańcucha ureguluj symetrycznie aby osłonka nie wisiała na skos ponieważ to spowoduje wysypywanie się ziemi lub wypadanie doniczek włożonych do środka.

Kwietnik do zrobienia w 10 minut.

Kuchnie mają to do siebie, że niezależnie od tego ile mają metrów, zawsze są za małe. Jak szafa na damskie buty… Potrzebne jest miejsce do pracy i jest tak wiele rzeczy które powinny się tam znaleźć. Na szczęście są i te które można wyeksponować, te które mogą stać się ozdobą. Wtedy jest łatwiej. Jedną z takich rzeczy są zioła. Kiedy jednak nie mamy wolnego parapetu albo wolnego blatu czy stołu, można je zawiesić.

 

U mnie rozwiązanie zafunkcjonowało ponieważ południowe usytuowanie okna nie dawało roślinom odpocząć. Kwietnik zawieszony w lekko zacionionym miejscu pozwala im na rozwój. Jak zrobić?

Potrzebujemy kilka elementów montażowych (do kupienia w każdym markecie budowlanym):

  • łańcuch
  • nakrętki
  • wkręty
  • kołek z haczykiem 

Doniczkami w tym wypadku zostają metalowe  osłonki. Jeżeli ktoś decyduje się na większy format pojemników mogą być nimi nawet ocynkowane wiadra (to już raczej na taras, nie do kuchni).

  1. Osłonki przewiercamy pod rozmiar wkrętów.
  2. Łańcuch dzielimy na części. Każda powinna być innej długości. Jeżeli chcemy uzyskać kaskadowe ułożenie warto do długości 1 części dodać 3/4 długości łańcucha.
  3. Łańcuch przymocować za pomocą wkrętów. Od wewnątrz osłonki wkręcić nakrętkę.
  4. Każdą donicę z łacuchem nałożyć na hak przymocowany do sufitu.

Ważne! Każda osłonka jest zawieszona na osobnym łańcuchu. Jest to praktyczne rozwiązanie w przypadku kwietnika na zioła używane podczas gotowania. Można szybko zdjąć całą osłonkę aby dołożyć do niej zioła.

 

Zioła które kupujemy w sklepie można poprostu wstawić do osłonki i podlewac bez obaw. Te wychodowane w domu można utrzymywać to od momentu wysiania. Ja z reguły w górnej, mniej dostępnej części, trzymam te rosliny które rosną długo i są rzadziej używane. W dolnej cześci któluje bazylia i mięta!

 

 

 

Słodkie życzenia z okazji …tych urodzin. Sprawiedliwy upominek.

Propozycja nie jest dobrym prezentem na pierwsze, drugie… dziesiąte urodziny. Nie ucieszy też zbytnio w naste urodziny. Nastolatek może poczuć się zawiedziony i potraktowany niesprawiedliwie. Inaczej niż jego rodzice a nawet dziadkowie.

Tym razem wianek kryje 50 słodkich chwil – 50 życzeń dla wspaniałej osoby. Nigdy byście nie ocenili jej na takie doświadczenie.

Zamysł jest taki aby zjadać każdego roku po jednej pięćdziesięciu czekoladek. I ważne dla bliskich! Kiedy Ewcia obedrze z papierka ostatnią czekoladkę, nie można jej już życzyć stu lat! Będzie to niewybaczalne faux pas. Wtedy należy już śpiewać „200 lat niech żyje nam”. A jubilatka może w tej chwili przekąsić ostatnią z 50 czekoladek.

10 marca- Dzień Mężczyzny. Nie zapomnij! Zrób (sobie) prezent!

Od 1999 roku 10 marca jest świętowany jako Dzień Mężczyzny. Kobiety wywalczyły dzień który stał się okazją do manifestowania poglądów oraz świętowania. Czemu by płeć przeciwna nie mogła dla równowagi mieć swojego dnia. My nadal cieszymy się tym goździkiem czy innym zwiastunem wiosny, rajstopami 😉 lub ich następcą.

Mamy okazję odwdzięczyć się za pamięć czy niepamięć. Jest okazja, przyda się upominek. Święto wprowadzone niejako dla równowagi to może i prezent pozwalający osiągnąć zen w domu? Nie, kadzidełka nie działają.

Wkurza Cię chaos zastajesz na kanapie kiedy chcesz zwyczajnie usiąść po ciężkim dniu? Standardowo minimum dwa piloty, jakiś telefon, czasem długopis… Idąc    z postępem klawiatura bezprzewodowa, pad… Wystarczy tego zła! To w końcu miejsce stworzone dla relaksu.

Wykorzystaj okazję i zrób (sobie) mu prezent! Spokój jaki zagwarantuje będzie uwieńczeniem marcowych świąt (i wcale nie pachnie tu sprytem, spiskiem, przebiegłością). Proponuję źródło zgody: organizer na kanapę lub fotel. Kiedy przestrzeń pozioma nie może już podołać naszym rozrywkom i zainteresowaniem wkroczmy w przestrzeń pionową! Tak! To jest pusta kanapa która na Was czeka

Kieszonki dostosuj do wielkości sprzętów które muszą ukryć. Jeżeli pilot zaginie w ich przestrzeni to nikt z tego korzystał nie będzie. Użyty materiał nie musi być specjalnie zakupiony. Możesz użyć resztek. Jeżeli masz małe kawałki (choćby stare dżinsy) możesz stworzyć patchwork. Jeśli o czymś zapomnisz lub do lasu pilotów dołączy kolejny to kieszonkę możesz doszyć.

Pamiętaj o grawitacji. Z reguły nie trzeba materiału specjalnie obciążać ale najcięższe sprzęty warto umieścić w środkowej części organizera. Użyty materiał nie musi być podszyty rzepą czy w jakikolwiek sposób przypięty do kanapy. Wystarczy aby nie był szczególnie śliski a zostanie na swoim miejscu. Jeżeli nie cieszy Cię widok organizera w reprezentacyjnym miejscu to umieść go od strony ściany czy w mniej widocznym miejscu. Z czasem na pamięć znamy rozkład kiesoznek i sięgamy po nie bezwzrokowo

Prezent możesz spersonalizować doszywając, haftując lub naprasowując ozdoby czy napisy. Ja tego nie zrobiłam bo wolę minimalizm.

To do igieł kobiety pracujące!

Easter coming

Nie lubię powtarzalności w dekoracjach i smakach (no chyba że tych babcinych). Dlatego w tym roku metoda może już znana ale nie w postaci jajka. A nawet jajca bo rozmiary spore.

W odsłonie nieco wiosennych kolorów.

Kiedyś koszyczkową klasyką były czerwienie, zielenie, żółcie. Dzisiaj stają się nią upragnione szarości i biele.

Miłośnicy trzech kolorów też coś dostaną.

Skąd to świąteczne pierniczenie?

W większości domów dorośli i dzieci kuszą się na pieczenie aromatycznych, rozgrzewających i słodkich pierniczków. Dla dzieci (tych dużych też) ekstra zabawa w wykrawaniu, lukrowaniu i w jedzeniu. Dla dorosłych sam zapach to błogie przeżycie a często wspomnienie z dzieciństwa. Na tej fascynacji korzysta rynek oferując mieszanki przypraw, ozdoby, gotowe lukry i foremki.

Dlaczego to wszystko z takiego właśnie ciasta? Czemu te mmm ciasteczka nazywają się piernikami? Nazwa pochodzi od słowa ” pierny” co oznacza pikantny, mocno przyprawiony pieprzem. Aktualnie nie jest ono używane ale spotyka się jeszcze w dialektach. W czasach kiedy powstała ta nazwa pieprz był jedną z luksusowych bo drogich, egzotycznych przypraw. Podobnie trudno było zdobyć bakalie i korzenne przyprawy. W piernikach stosowano anyż, cynamon, lawendę (!), migdały, gałkę muszkatułową, imbir i kardamon.

Pierniki podawano z reguły z mocnymi trunkami do których pasował korzenny posmak. Razcyli się nimi ludzie bogaci, często podczas uroczystości.

Wbrew skojarzeniom które na myśl o piernikach przywołują miasto Toruń pierwszy cech „piernikarzy” powstał w Krakowie. W XVII wieku wypiekano je już w kilku miastach polskich (Szczecin, Kraków, Toruń, Poznań). Z Torunia pochodzi jednak legenda i zapewne to wysławiło wypiekane tam „Katarzynki” oraz umiejcowiło rytuał wypiekania ciasteczek właśnie w wigilię. Rzekomo  na dwa dni przed wigilią Bożego Narodzenia mistrz Bartłomiej, właściciel „Piekarni Toruńskiej”, znalazł w piwnicy beczkę w któej od dłuższego czasu leżakowało ciasto (podobno im starsze tym lepsze, jak wino). Korzenna woń która rozniosła się wokół po otwarciu beczki zadziałała jak narkotyk i otworzyła serce mistrza na biedę dzieci które nie miały szansy spróbować smaku miodu, przypraw               i słodyczy któa jest zawarta w piernikach. Postanowił owo ciasto, które nie wiadomo skąd się tam wzięło,  wypiec w formie prostych ciasteczek o zabawnych formach i rozdać dzieciakom. Pozostawił je na choince stojącej pod pracownią.

Bartłomiej przywitał tłum dzieci pozdrowieniem: „Miejcie serca nad słońce cieplejsze. A święta będą jeszcze piękniejsze” – chóralna radosna odpowiedź przetoczyła się po całej okolicy. Wg legendy takie pozdrowienie było przywoływane od dnia listopadowych imienin Katarzyny aż do ostatniego dnia świąt. Dzieciaki otrzymały dokładnie 611 pierników i po czarce gorącej czekolady. Na szczęście gorzałką nie zostały uraczone! W kolejnych latach Bartłomiej a potem jego nastepcy rozdawali tak samo 611 pierników z ciasta które leżakowało 611 dni.

Tradycja wypieku pierników w imieniny Katarzyny (córka piekarza która przejęła tradycję) jest kontynuowana każdego roku. Od godziny 6.11  zaczyna się wypiek w Piekarni Toruńskiej gdzie powstaje 611 pierniczków które mają być zaś pamiątką dnia św. Mikołaja który to podrzucił Bartłomiejowi pierwszą beczkę tajemniczym z ciastem.

W rzeczywistości ciasto to dotarło do nas z miast hanzeatyckich. Były to kraje bogate, mające kontakt ze światem. Prawdopododnie własciwości konserwujące przypraw korzennych spowodowały to, że właśnie takie ciasto było w stanie dotrzeć tak daleko. Potem dzięki tym własciwościom stały się pożywieniem wojskowym bo w odpowiednich warunkach potrafiły przetrwac kilka miesięcy po wypieku.

Piernik dla ciała i dla ducha.

Bartłomiej doznał objawienia wąchając cudowny aromat. W Polsce sprzedawano pierniki w aptekach jako lekarstwo na wiele chorób: poprawiały apetyt, leczyły żołądek, pomagały w trawieniu. W uwagi na to, że były drogie ich cudownego działania mogli doznać tylko bogaci mieszczanie którzy raczyli się nimi w owych aptekach przepijając czerwonym winem. Dobry zestaw dla zdrowia. Wiele osób wesprze powrót do takiej tradycji.

Dziś po pierniki sięga każdy. Kiedyś był to rytuał królewski. Król Zygmunt Stary w 1520 roku świętował nimi narodziny swojego syna, Zygmunta Augusta.

Nawet tak wrażliwy artysta jak Fryderyk  Chopin  bardziej niż ludźmi i miastem zachwycił się toruńskicmi piernikami: „…Największą impresję (…) pierniki na mnie uczyniły. Widziałem ja, prawda, i całą fortyfikację, (…) prócz tego kościoły gotyckiej budowy (…). Widziałem wieżę pochyłą, ratusz sławny (…). To wszystko nie przechodzi jednak pierników, oj, pierników, jeden z nich posłałem do Warszawy.”

Pierniki zjadane na ślubie były wykonywane z ciasta które własnoręcznie wykonywała Panna Młoda na długo przez weselem. Nie obrażajmy się kiedy ktoś nazwie nas „starym piernikiem” ponieważ im piernk starszy tym cenniejszy  🙂

 

Wiele można by jeszcze pisać o piernikach. Od conajmniej sześciu wieków są obecne w Polsce. Legendy i przypowiastki o nich często nie mają logiki. Jak to w legendach, pewnie jest tam garstka prawdy a reszta to kolorowa okrasa która powoduje, że lubimy je jeszcze bardziej i wierzymy w ich wręcz magiczną moc. Biorąc pod uwagę, że jest to rozgrzewajace ciasto i przynosi radośc warto nim obdarować bliskich. Niech będą symbolem ciepła  i dobra.

 

Przepis na pierniki:

40 mg masła

1 jajko

1,5 szklanki mąki

Przyprawy wg uznania: cynamon, kardamon, imbir, gałka musztatułowa, anyż

0,5 szklanki cukru pudru

0,5 szklanki cukru trzcinowego

2- 3 łyżki miodu

2 łyżeczka miodu

0,5- 1 łyżeczka kakao

Można dodać mielone migdały, orzechy

Składniki łączymy na gładką masę. Ciasto można przechować

w lodówce. Nawet do samego ślubu!

Wałkujemy plastry około 2-3 mm, wycinamy formy, pieczemy około 7 minut.

[contact-form][contact-field label=”Podpis” type=”name” required=”true” /][contact-field label=”E-mail” type=”email” required=”true” /][contact-field label=”Witryna internetowa” type=”url” /][contact-field label=”Wiadomość” type=”textarea” /][/contact-form]

Lukier:

1, 5 szklanki cukru pudru

1 białko jajka

sok z połowy cytryny

Skłądniki łączymy i miksujemy około 20 minut na gładką masę.

 

 

Bombkowy czas.

Jak widać w marketach przygotowania do świąt zaczęły się już na początku listopada. No może nawet końcem października. Prawie dwa miesiące czasu aby zdąrzyć z zakupami 🙂 Może i dobry jest ten pośpiech bo dzięki niemu przypominam sobie, że przyszedł czas aby pokłóć palce szpilkami, pociąć nożyczkami, pokleić kilka niewskazanych rzeczy. Efektem mają być bombki. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Aktualnie wygląda to tak:

Troszę poplątanej bawełny:

Skoro nadal szarość i tablicówka jest wszechotaczająca:

No i wielkie black – red – white:

 

 

Jesień w kolorze śliwki węgierki

 

Jesień to czas kiedy szczególnie brakuje nam przyjemnego światła. Po gorących wakacjach i późnych zachodach słońca nagle aura zabiera nam dostęp do naturalnej witaminki D. Nie ma się jednak nad czym użalać ale umilić sobie ten czas nastrojowym płomieniem świec. I tak przez pół roku 🙂 aż do wiosny.

Czy kolorami jesieni są żółcienie liści, brązy kasztanów i żołędzi? Czy kolor dżdżystego nieba? Zdecydowanie wolimy kojarzyć z tymi ciepleszymi kolorami. Z ostatnimi muśnięciami słońca.

Kolory jeseni to także kolory jej owoców. I tym samym nawiążę dzisiaj do koloru… śliwki węgierki. I w takich barwach otoczkę będzie miało światło które zafunduje sobie i bliskim tej jeseni.

Trochę jesiennej konfiturki śliwkowej w słoikach.

Już Hipokrates w Starożytnym Egipcie pisał o roli swiatła w leczeniu chorób. Może nie do końca o takie światlo mu chodziło ale na pewno nie zaszkodzi, przynajmniej dla zdrowia pscyhicznego. Rekompensujmy sobie chłód i deszcz kliematycznym płomieniem świec.

TOWARZYSTWO DLA ORZECHÓW

PRZEPIS NA MARMOLADĘ Z WĘGIERKI…


Woda, ziemia i niebo w jednym…

 …słoiku.

Ta seria powstała z myślą o zaprzyjaźnionym domu gdzie w salonie zapanował turkus w towarzystwie z brązami, kremami i beżami. Zestaw kolorów jak najbardziej popieram. Do dopełnienia kompozycji, jeżeli wogóle, brakowało tylko czegoś nastrojowego.

Sporo zabawy, trochę cierpliwości i walki z żywiołem. Na szczęście BHP zachowane, bez strat.

W poszukiwaniu kształtu luzem stojących świec skuteczne okazały się proste rozwiązania. Odradzam koszystanie z drogich gotowych form sprzedawanych w sklepach dla plastyków. Tanim i mocno recyklingowym rozwiązaniem okazała się być puszka od piwa! Kształt prosty, surowiec bezpieczny. Po zastygnięciu święce udaje się wydstać bez szwanku. ostatecznie można przecić aluminium. A zawsze to jakiś szczytny cel pozwalający na wypicie napoju.

 

Różne kształty słoików, tak troszkę w stylu boho, powazalają na zabawę formą. Podanie świecy w słoiku jest bardzo praktycznym wyjściem. Zapewnia to bezpieczeństwo, także podczs zalewania świecy. Warto zadbać o to by słój nie był zbyt wąski. Zbyt mała odległość knotu od obrzeża grozi pęknięciem szkła. Dekoracja stołu będzie bezpieczna. Jako świece w ogrodzie również dobrze zafunkcjonują. Płomień będzie bezpieczny, nie będzie gasł. Aby odstraszały komary wystarczy dolać do wosku olejków odstraszających owady.

Gra z kremami. Tak prezentują się świece pod dachem latarni, ich nowym domem.

A co jeszcze pasuje do tej żółtej ściany? Pomyślimy…